Liść jesienny opada, siłą wiatru tchniony,
pustka jest na drzewie, jest osamotniony.
Leci w dół powoli, z lekka się kołysząc,
czasem się unosi, w słońcu przy tym błyszcząc.
Kolorami się mieni, niby tęcza cała,
która to po deszczu ledwo co powstała.
I zmierza ku dołowi, listek mały biedny,
spada wciąż samotnie, smutny, zbędny.
Opadł już prawie całkiem, na dno swego bytu,
nie wie co go czeka, użyć chce już sprytu.
Ale zerka na dół, patrzy jak zdziwiony,
ileż jego przyjaciół, jest zadowolony.
Opadł całkiem listek, jest wśród znajomych,
leży w gronie liści, tu jest chroniony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz